W psychoterapii uważa się, że bardzo ważny i leczący dla klienta jest kontakt z terapeutą.
Co to znaczy? Przecież na co dzień mamy kontakt z wieloma życzliwymi nam ludźmi.
W tym kontakcie wchodzimy w różne role, załatwiamy własne sprawy, spotykamy się ze znajomymi, żeby przyjemnie spędzić czas i wtedy kiedy mamy kłopoty to możemy liczyć na pomoc lub na dobre rady, ….ale czy to pomaga w naprawdę ważnych dla nas, trudnych i często przewlekłych sytuacjach? Czy leczy ból, napięcie, rozdrażnienie, czy łagodzi lęk i jeszcze wiele innych emocji, które się w nas budzą i które skrzętnie skrywamy, bo jakoś trudno o nich mówić, trudno je pokazać na zewnątrz.
Czy rozumiemy co się tak naprawdę wtedy z nami dzieje?
Ten kontakt o którym piszę jest zupełnie inny. Rodzi się powoli wraz z zadzierzgającą się więzią i poczuciem coraz to większego bezpieczeństwa. Jako Gestaltystka mogę powiedzieć, że po pewnym czasie klient i terapeuta „ mogą stanąć w prawdzie swojego fenomenu”. Terapeuta bez oceniania, klient bez maski ; w poczuciu miękkości, wrażliwości czując pewne poruszenie, budując wzajemne zaufanie i wykazując zrozumienie. Na początku ta chwila nie trwa długo, nieraz jest jak mgnienie oka, wyczuwalna tylko na moment wyostrzonymi zmysłami. Z czasem klient i terapeuta potrafią się w niej zatrzymać na dłużej, poczuć swoje poruszenie, zobaczyć wypieki na twarzy, wilgotne oczy lub rozszerzone źrenice.
Klient może poczuć, że może zaufać, że może pokazać się taki jaki naprawdę jest, że jego pragnienie i potrzeba bliskości może choć trochę zostać zaspokojona.
Terapeuta równie wtedy poruszony dba o to by nic nie zmąciło tej chwili i żeby nie przekroczyć cienkiej linii – granicy tej bliskości, bo bliskości można się też wystraszyć – szczególnie wtedy jeśli kiedyś była zagrażająca.
Wtedy na tyle na ile zaufamy, na ile sobie pozwolimy na czucie i rozmowę o tych uczuciach na tyle mogą zaleczyć się nasze emocjonalne rany. Na to potrzeba czasu, trudno powiedzieć ile, bo ludzie są
bardzo skomplikowani.